WODA TERMALNA AVENE

To jest jeden z tych produktów, o którego istnieniu dowiedziałam się dzięki blogom. Wcześniej chyba nie przyszło by mi do głowy kupić sobie wodę w sprayu i to wcale nie taką tanią. Szybko jednak doceniłam działanie tego produktu i pozostał on na stałe w mojej pielęgnacji. 

Wygląda jak typowy dezodorant, butelka z atomizerem. Podoba mi się szata graficzna, elegancka, nie rzucająca się zbytnio w oczy. Opakowanie zawiera 150 ml produktu. Woda jak to woda, jest bezzapachowa. Według producenta jest to produkt naturalny, którego właściwości zostały zachowane dzięki użyciu nowoczesnych technologii.  Używam go zazwyczaj rano, chociaż zdarza się też wieczorem lub w ciągu dnia (zwłaszcza podczas upałów). Po przebudzeniu myję twarz delikatnym żelem do mycia twarzy, a następnie spryskuję ją wodą termalną. Po kilku sekundach twarz należy osuszyć, ponieważ wysychając może wysuszyć skórę. Jedyne zastrzeżenie mam do rozpylacza, nie jest to delikatna, przyjemna mgiełka, tylko porządny chlust w twarz. Krople są spore i dość skoncentrowane (mam nadzieję, że oddaje to poniższe zdjęcie). Nie wiem czy to tylko w moim egzemplarzu tak jest, czy to cecha wszystkich wód Avene.

Działanie wody termalnej nie jest takie jednoznaczne jak np. kremu do twarzy czy żelu. Osoby, które nie mają problemów ze skórą twarzy, mogą stwierdzić że to nabijanie ludzi w butelkę, zwykła woda, nic nie robi. Ja mam odmienne zdanie, wyraźnie dostrzegam działanie tej wody. Tak jak wspomniałam, używam jej rano, dzięki temu moja twarz szybciej się budzi, znika poranna opuchlizna, skóra jest ukojona, znika zaczerwienienie. Za to lubię ją najbardziej. Poza tym jest niezastąpiona podczas upałów, świetnie chłodzi. Stosuję ją też czasem w ciągu dnia, kiedy długi siedzę przed komputerem i odświeżam w ten sposób twarz, ale również się pobudzam. Taki zimny prysznic. Aktualnie już niewiele mi jej zostało, kiedy się skończy chcę wypróbować wodę Uriage.
Autor: Justyna Skowera