PIERRE RENE LASH PRECISION

Nie wyobrażam sobie makijażu bez tuszu do rzęs. Nawet jak się danego dnia nie maluję, to często mimo wszystko tuszuję rzęsy. Przez moją kosmetyczkę przewinęła się już cała masa tuszy, ale nie znalazłam jeszcze dotąd swojego ulubionego tuszu, do którego regularnie bym wracała. No może poza zielonym tuszem z Wibo, jest spoko jednak do ideału trochę mu brakuje.

Moja kolekcja tuszy do rzęs ostatnio stała się dość spora. Staram się zużywać je po kolei i nie otwierać jednocześnie więcej niż dwóch. Aktualnie używam tuszu Pierre Rene Lash Precision. Na pierwszy rzut oka widzimy dość dziwną szczoteczkę. Włosie jest tradycyjne, niesilikonowe, kształtem przypomina mi gruszkę. Dzięki takiej budowie szczoteczki rzęsy w zewnętrznym kąciku oka są lepiej wyczesane, ale tylko na jednym oku, bo nie umiem jej tak odwrócić, żeby zrobić to samo na drugim 😉 Tuszu używam już od jakiegoś czasu, a jak widać na zdjęciu ciągle na szczoteczce jest go za dużo.

Tak mniej więcej wygląda na moich rzęsach. Dla mnie jest to typowy średniak. Wydłuża rzęsy, delikatnie je podkręca, słabo je pogrubia. Ma tendencję do sklejania, trzeba się nieźle namachać szczoteczką, żeby uzyskać satysfakcjonujący efekt. Niestety zawsze podczas tego manewru tusz odbija mi się na powiece i trzeba interweniować patyczkiem. Na szczęście utrzymuje się cały dzień, nie kruszy się i nie tworzy pandy pod okiem. Zmywa się też bez większych problemów. No cóż, dalej szukam ideału 🙂

Autor: Justyna Skowera