SKINCODE – LUKSUSOWE KOSMETYKI DO PIELĘGNACJI TWARZY
Pielęgnacja cery jest dla mnie bardzo ważna. Coraz większą uwagę przykładam do tego co nakładam na swoją twarz i od razu widzę kiedy skóra jest zadowolona. Jest to coś co przyszło mi z wiekiem. Nieubłaganie zbliżam się do trójki z przodu. Kiedy byłam nastolatką pielęgnacja twarzy mogła nie istnieć, a jeśli jakaś była to skupiająca się na walce z niedoskonałościami. Teraz odpowiednia pielęgnacja to podstawa. Moja skóra się wręcz o nią upomina, a ja widzę ogromną zmianę w jej kondycji. Jest to oczywiście pozytywna zmiana! Od jakiegoś czasu testuję totalnie nowe dla mnie kosmetyki Skincode i dziś podzielę się z Wami moją opinią. Jest wśród nich totalna perełka.
Skincode
Firma Skincode powstała w Szwajcarii. Została założona przez grupę ekspertów specjalizujących się w pielęgnacji skóry. Jej misją jest dbanie o piękno i zdrowie skóry. Współpracował ze światowej sławy szwajcarskimi dermatologami, specjalistami odpowiedzialnymi za dobór składników i laboratoriami umożliwiła zastosowanie w produkcji kosmetyków najnowszych osiągnięć naukowych, między innymi z dziedziny dermatologii. Opracowane zostały dwie innowacyjne linie produktów – Skincode Essentials oraz Skincode Exclusive.
INTENSIVE LIFTING SERUM
Serum o standardowej pojemności 30 ml zamknięte w zgrabnym opakowaniu z pompką. Ma delikatnie wodnistą konsystencję, dzięki czemu bardzo szybko się rozprowadza po twarzy i równie szybko wchłania. Serum to produkt o skondensowanym działaniu, w tym przypadku nawilżającym i to nawilżenie rzeczywiście od razu widać. Skóra jest przyjemna w dotyku, wygładzona i napięta. Drobne zmarszczki mimicznie znikają. Mam 29 lat, więc nie oszukujmy się, nie mam tych zmarszczek (na szczęście!) aż tak wiele, ale moje mimiczne, zdziwione 😉 zmarszczki na czole prawie znikły. Natomiast doskonale widzę o ile lepiej wygląda moja twarz, kiedy jest porządnie nawilżona. W składzie tego serum znajdziemy m.in. kwas hialuronowy, wyciąg z aloesu, wit. A, C, E. Jedyne do czego mogę się tutaj przyczepić to pompka, która w moim egzemplarzu się przycina. Poza tym serum jest świetne – nawilża i ujędrnia skórę, nie wpływa w żaden sposób na makijaż.
24H CELL ENERGIZER CREAM
Krem jest zamknięty w szklanym słoiczku. Bardzo podoba mi się szata graficzna tych produktów. Dominuje biel, z niewielkim dodadkiem srebra i czerwieni. Jest minimalistycznie, trochę medycznie, co podświadomie sugeruje mi, że te produkty działają lepiej niż inne. Krem ma pośrednią konsystencję, ani lekką, ani ciężką, jest tak idealnie pośrodku. Dzięki temu jest uniwersalny, możemy stosować go zarówno na dzień jak i na noc. I rzeczywiście sprawdza się w obu tych rolach. Bardzo lubię takie rozwiązania. Krem świetnie nawilża i odżywia skórę, wygładza drobne zmarszczki mimiczne. Po dłuższym stosowaniu widocznie poprawił się stan skóry. Dobrze sprawdza się pod makijaż, nie wpływa na jego trwałość i nadaje się również pod cięższe podkłady. Substancją aktywną jest tutaj CM-glukan, który ma silne działanie przeciwstarzeniowe, zwiększa zdolności regeneracyjne skóry i nadaje się również dla wrażliwców.
CELLULAR NIGHT REFINE & REPAIR
Ten krem to prawdziwa petarda! Totalnie skradł moje serce, prawdziwa perełka. Jest to krem regenerujący na noc. Poza tym, że świetnie nawilża skórę ma również właściwości złuszczające. Złuszczanie stymuluje proces regeneracji komórek. Używając tego kremu “zyskujemy” nową skórę. Buzia jest nawilżona, napięta i wygładzona. Naprawdę widzę działanie tego kremu i uwielbiam go stosować codziennie wieczorem. Jego konsystencja jest niezwykła. W opakowaniu wygląda na dość zbitą, treściwą, ale pod wpływem ciepła naszego ciała robi się bardzo lekki. Bez problemu rozprowadza się go po twarzy, wchłania się od razu, błyskawicznie. Należy pamiętać, że przy tego typie kremu w ciągu dnia trzeba stosować ochronę przeciwsłoneczną, czyli nałożyć krem z filtrem, najlepiej SPF 50.
CELLULAR EXTREME MOISTURE MASK
Ostatni produkt z tej serii to żelowa maseczka do twarzy. Czym może nas zaskoczyć maseczka, zazwyczaj wszystkie dobrze nawilżają, a efekt jest widoczny od razu po zmyciu produktu z twarzy. Ale ta maseczka jest wyjątkowa. Możemy ją stosować jako tradycyjną maseczkę na 10 minut, ale również jako maseczkę całonocną. I właśnie tutaj jest ukryta ta wyjątkowość. Ja nigdy nie lubiłam maseczek całonocnych. Tzn mogłam w niej chodzić np. godzinę czy dwie, ale przed spaniem musiałam twarz umyć. Bałam się że pobrudzę pościel, wszystko zostanie na poduszce, a ja rano obudzę się z włosami przyklejonymi do twarzy. Ta maseczka zastyga na twarzy całkowicie. Zastyga w taki przyjemny sposób, bez uczucia ściągnięcia czy wysuszenia tak jak w przypadku glinek czy maseczek peel off. Ja miałam wrażenie, że ona po prostu całkowicie się wchłonęła pozostawiając twarz zupełnie suchą. Ale tak naprawdę wyschła tylko wierzchnia warstwa, a pod nią maseczka dalej działała. W kontakcie z wodą okazało się, że maska nadal jest na twarzy. Dzięki takiej formule spokojnie można w niej spać, bez obawy o poduszkę. Po nocy spędzonej w maseczce wchłania się ona całkowicie, mam wrażenie że skóra ją piję. Cera jest niesamowicie nawilżona, jędrna, gładka i przyjemna w dotyku. To prawdziwy zastrzyk nawilżający. Jedyne przed czym muszę przestrzec, to uprzedźcie partnerów, że macie coś na twarzy. Maseczka mimo pięknego koloru w opakowaniu, na twarzy jest bezbarwna, a po zastygnięciu prawie niewidoczna. Natomiast w smaku jest okropna, mój mąż bardzo żałował tego buziaka w policzek, którego dostałam przed snem 😉
Jestem pod ogromnym wrażeniem marki Skincode. Wszystkie produkty, które używałam okazały się świetne. Producent również zapewnia, że można ich bezpiecznie używać w ciąży oraz podczas karmienia piersią. Każdy produkt tej firmy nadaje się dla osób z wrażliwą cerą. Produkty nie są testowane na zwierzętach, nie zawierają parabenów. Do każdego z tych produktów dołączona jest też malutka szpatułka do higienicznej aplikacji. Produkty Skincode są do kupienia w aptekach
Znacie tą markę? Dajcie znać w komentarzach czy coś używałyście. Jestem bardzo ciekawa Waszych doświedczeń.