LEKKI KREM BRZOZOWY
Odkąd krem Make me bio spowodował u mnie totalny wysyp na twarzy zaczęłam dobierać kosmetyki pielęgnacyjne staranniej. Wiem już czym może się skończyć używanie kosmetyku nieodpowiedniego do typu mojej skóry. Po tej przygodzie zdecydowałam się na zakup kremu brzozowego, miał wiele dobrych recenzji w blogosferze, poleciła mi go też moja koleżanka.
Krem zamknięty jest w opakowaniu mieszczącym 50 ml produktu. Posiada wygodną pompkę, dzięki czemu bez problemu dozujemy produkt oraz nie dostają się do środka żadne bakterie. Dla mnie jako laika w dziedzinie czytania składów kosmetyków,ogromnym plusem jest fakt, że skład nie dość że napisany “po naszemu” to jeszcze wytłumaczone na ulotce jak działają poszczególne ze składników.
[Woda, Olej z pestek winogron, Olej sojowy, Ksylitol, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Masło karite (Shea), Stearynian glicerolu, Olej arganowy, Olej jojoba, Kwas stearynowy, Alkohol cetylostearylowy, Alkohol benzylowy, Betulina, Witamina E, Ekstrakt z aloesu, Alantoina, Guma ksantanowa, Kwas dehydrooctowy, Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, Lupeol, Kwas oleanolowy, Kwas betulinowy ]
Produkt ma lekką konsystencję. W moim przypadku nie wchłania się błyskawicznie, ale też nie trwa to długo. Przy aplikacji wyczuwalny jest zapach brzozy,nie jest to chemiczny zapach, jednak dla mnie jest on trochę nieprzyjemny. Dziwi mnie to bo wiele osób pisało, że krem jest bezzapachowy, a ja ewidentnie czuję ten delikatny smrodek.
Krem bardzo dobrze nawilża moją skórę. Stosuję go zarówno na dzień jak i na noc. Nadaje się również pod makijaż. Nie zapchał mojej skóry, nie miałam żadnego wysypu mimo zawartości olejów w składzie. Jest to bardzo fajny krem w przystępnej cenie (ok. 30 zł). Do tego jest bardzo wydajny, jedna pompka wystarcza po posmarowanie całej twarzy i szyji. U mnie sprawdził się naprawdę dobrze, myślę że jeszcze do niego wrócę 🙂