jak skutecznie planuję życie z mężem i dwójką małych dzieci


Cześć! Jestem Justyna, mam dwójkę małych dzieci i pokażę Ci jak planowanie pozwala nam cieszyć się życiem i realizować nasze marzenia. Dowiesz się co zrobić, żeby facet pamiętał o szczepieniu dziecka, jak znaleźć czas dla siebie i unikniesz niepotrzebnych nieporozumień.

Kiedyś to się żyło

Jestem mistrzem planowania w naszym domu. Ten tytuł nadałam sobie sama, ale i tak jestem z tego dumna. Kiedyś, dawno temu kiedy nie miałam jeszcze męża i dzieci planowałam wszystko precyzyjnie w kalendarzu książkowym. Byłam studentką dwóch kierunków, pisałam magisterkę, planowałam ślub i wesele na ponad 100 osób, prowadziłam bloga, działałam jako wolontariusz w fundacji, do tego miałam czas dla narzeczonego i znajomych. W kalendarzu zapisywałam wszystko, ważne wydarzenia, zajęcia, wykłady, kolokwia, egzaminy, spotkania, rzeczy do zrobienia, zakupy itd. Jak widziałam, że kolejnego dnia mam kolokwium, to dzień przed nie umawiałam się z koleżanką na piwo. Dzięki temu że wszystko miałam przejrzyście zapisane, jeden rzut oka na plan dnia wystarczył, żebym wiedziała kiedy mam „okienko” w którym mogę wyskoczyć na kawę, zrobić szybkie zakupy, pójść na spacer, albo do biblioteki. Studiowałam w Krakowie, zaraz obok Wawelu, także okoliczności były bardzo sprzyjające. Naprawdę to wszystko ogarniałam i z ogromnym sentymentem podziwiam ten czas, bo w tym momencie nadal planuję, ale zupełnie inaczej.

Kiedy pojawiło się pierwsze dziecko, nastąpiła totalna rewolucja w moim życiu i w życiu naszym, jako rodziny. Całą ciążę planowałam, snułam wizje jak to będzie, jak młody przyjdzie na świat. Jak będę czytać książki w parku, kiedy on będzie spał w wózku, jak będę gotować i sprzątać kiedy będzie się bawił na macie, a wieczorami kiedy pójdzie spać, będę miała czas na pisanie bloga i robienie swoich rzeczy. Postanowiłam sobie, że dziecko nie będzie moją przeszkodą w rozwoju i wymówką na wszystko. Każda mama która to czyta, pewnie uśmiecha się teraz pod nosem, ja również. Nie zdawałam sobie sprawy jak życie z niemowlakiem i małym dzieckiem jest nieprzewidywalne. Pierwsze tygodnie, kiedy dziecko chce być tylko przy cycu, najlepiej po prostu być przy dziecku i zrezygnować z podbijania świata w tym czasie. Kiedy dziecko jest starsze jest może nie łatwiej, ale inaczej i można powoli zacząć ogarniać życie.

Planowanie warunkowe

Trzeba sobie uświadomić, że to absolutnie nie oznacza tego, że ja znów jestem w stanie zaplanować nasz dzień czy tydzień precyzyjnie w kalendarzu, jak miało to miejsce wcześniej. Planowanie z małym dzieckiem, to planowanie warunkowe, bardzo elastyczne, które wymaga ogromnej dawki luzu i dystansu do sytuacji. Kiedyś planowałam coś na konkretny dzień i godzinę. Teraz planuję, że zrobię to w tym lub w przyszłym tygodniu. Tak to wygląda. Aktualnie chłopcy mają jeden 3 lata, drugi prawie 2, więc generalnie można coś wytłumaczyć ale to działa na 10 minut. Więc nadal nie jestem w stanie zrobić obiadu, kiedy oni się bawią, ale mogę zrobić obiad razem z nimi, kiedy jeden kroi cukinię, a drugi wrzuca ją do miski. 

Oprócz dzieci mam też męża, który jak najbardziej aktywnie uczestniczy w naszym życiu. Problem z nim był taki, że on nie zagląda do mojego kalendarza oraz rzadko kiedy zapamiętuje to co do niego mówię. Więc kiedy od tygodnia powtarzam mu, że w środę jest szczepienie to on i tak potrafi o tym zapomnieć. To był moment kiedy porzuciłam kalendarz książkowy. Idealnym rozwiązaniem w naszej rodzinie okazał się planer tygodniowy. Na zdjęciach widzicie suchościeralny planer tygodniowy od Pani Swojego Czasu. Wcześniej do tego celu używałam tygodniowego biuwaru Girlboss. Narzędzie nie jest ważne, może to być kartka papieru, ważne że działa!

W wolnej chwili, zazwyczaj w sobotę lub niedzielę wieczorem rozmawiamy o tym co chcielibyśmy zrobić w kolejnym tygodniu. Planujemy ten czas wspólnie, mówię co ja mam do zrobienia, zdjęcia na bloga i ig, jakiś artykuł, fryzjer, paznokcie, mąż podobnie, mówi mi co trzeba zrobić, a na co chciałby znaleźć czas, ustalamy czy gdzieś jedziemy, czy kogoś do nas zapraszamy.  Zapisuję to wszystko w planerze, a planer ląduje na lodówce. Jest w widocznym miejscu, w każdej chwili można zerknąć, sprawdzić, coś dopisać. Żeby niczego nie przeoczyć, stosujemy system kolorów. 

Kolory w planowaniu

Na czerwono zaznaczam moje zadania, które zazwyczaj są osadzone konkretnie w czasie i do których potrzebuję spokoju. Potrzebuję aby mąż zajął się w tym czasie dziećmi, ewentualnie żeby sobie kogoś zorganizował do pomocy. To najczęściej są sytuacje, kiedy muszę wyjść z domu i nie mogę zabrać dzieci, więc ta opieka drugiej osoby jest niezbędna. Kiedy mąż zerka na planer i widzi kolor czerwony, to wie, że on w tym czasie ma dzieciaki na głowie i nie może zostać dłużej w pracy. Kolor czarny oznacza zadania męża i tych mamy najmniej w planerze. To nie znaczy, że mój mąż niewiele robi w domu, niech was to nie zmyli. Mąż zazwyczaj po pracy bawi się z dziećmi, wychodzi z nimi na spacer, tak żebym ja miała chwilę dla siebie. Raczej nie zapisujemy tu zadań typu pranie, wynoszenie śmieci czy ładowanie zmywarki, bo zazwyczaj się o tym pamięta, ale gdybyśmy je zapisywali byłyby na czarno.  Kolor niebieski jest neutralny. Oznacza rzeczy do zrobienia, ale bez przypisywania danej osoby do ich realizacji. To też są zazwyczaj mniej ważne rzeczy. W tym momencie jestem w stanie sama zapakować chłopaków do auta i jechać z nimi do lekarza, dlatego szczepienie jest na niebiesko. Kiedyś było na czerwono, bo po pierwsze nie mieliśmy drugiego auta, po drugie ja bałam się jeździć sama po mieście, a z wizją płaczącego dziecka w aucie to już w ogóle. Niebieskie są zakupy, bo robimy je wymiennie i po prostu konsultujemy się na bieżąco czy trzeba coś kupić czy nie. W piątek napisałam, że trzeba pójść do kwiaciarni po jakieś kwiaty, bo w sobotę chciałabym robić zdjęcia. Jeśli się nie uda to luzik, użyję innych dodatków albo kwiatów doniczkowych. Takie podejście mamy do większości zadań w naszym domu. Staramy się je wykonywać, ale jak coś idzie niezgodnie z planem to nikt nikogo za to nie chłosta. Szukamy innego rozwiązania, przepisujemy to na kolejny tydzień albo odpuszczamy, bo tak też czasem trzeba. To jest oczywiście nasz przykładowy tydzień. Tych zadań bywa mniej lub więcej, w zależności od tygodnia, ale sam ten system super się sprawdza.

Takie planowanie pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu na powtarzaniu mężowi co jest do zrobienia. Unikamy dzięki temu sprzeczek, że jak to nie pamiętałeś, przecież 3 razy Ci mówiłam. Wiemy kiedy mamy czas wolny i możemy dodatkowo coś zorganizować, pójść wspólnie na basen czy odwiedzić znajomych. Generalnie żyje się lepiej.

Oprócz planu dnia mam tutaj też listę zadań oraz miejsce na notatki, które zazwyczaj służy do planowania posiłków. Osobno jeszcze robię listy zakupów. 

Zadania to są właśnie te rzeczy, które chcę zrobić w danym tygodniu, ale nie przypisuję ich do konkretnych dni. W tym tygodniu jak widać wtorek jest luźniejszym dniem, gdzie nie było nic konkretnego zaplanowane, więc tam zaznaczyłam że chciałabym popracować. Tych moich zadań jest oczywiście więcej, ale nie wypisuję ich na lodówce. Tutaj tylko zaznaczam domownikom, że mam coś do zrobienia i chciałabym, żeby dali mi na to przestrzeń. Swoje dokładne zadania spisuję w planerze książkowym.

Jeśli chodzi o posiłki to nie planuję tego bardzo szczegółowo. ale zapisuję pomysły. Może się okazać, że w trakcie tygodnia kompletnie nie będziemy mieli ochoty na tą lasagne, którą umieściłam w planie, wtedy zrobię coś innego, jasna sprawa. Ale jeśli nie będę miała na nic pomysłu to zrobię lasagne. Staram się też planować posiłki powiązane. Łatwo się domyślić, że w niedzielę był rosół, bo na poniedziałek zapisałam klopsy z rosołu, żeby nie marnować jedzenia ale też nie jesć przez 3 dni tego samego (co mi absotulnie nie przeszkadza, ale dzieciom już niekoniecznie). Z pozostałości po rosole często robię też pierogi, łazanki, risotto, pomidorową itd. Jeśli zostanie mi mięsa mielonego z lasagne, dorzucę trochę warzyw, ewentualnie ryż lub kaszę i zrobię faszerowaną paprykę. Generalnie idę w stronę, żeby zrobić ale się nie narobić i nie marnować jedzenia.

Tak to wygląda w naszej rodzinie. Pamiętajcie, że to jest nasz sposób, który odpowiada na nasze potrzeby. Jeśli coś u Was się sprawdzi to super, ale jeśli nie to oznacza tylko tyle, że jesteśmy inni. Mamy różne charaktery, potrzeby, priorytety, różne dzieci i różnych mężów. 

Autor: Justyna Skowera