SZKOLENIE FASHIONELKI LEVEL UP BY FASH – JAK BYŁO I CZY BYŁO WARTO?

Zdjęcia są dla mnie bardzo ważnym aspektem mojej działalności. Staram się i uczę się robić je jak najlepiej. Wychodzi to różnie, raz lepiej, raz gorzej, wiadomo. Staram się. Bardzo chce się rozwijać w tej dziedzinie. Myślę nad zakupieniem nowego sprzętu, bardzo też chcę nauczyć się bardziej zaawansowanej obróbki w Lightroomie. Tyle razy już planowałam, że się w końcu za to wezmę, znajomi mnie motywowali, a ja? Owszem, postanowiłam, że to zrobię. Ale przy próbie instalacji okazało się że mój komputer nie spełnia wymogów systemowych dla tego programu. Przyjełam to do wiadomości, nie da się i już. Czy zmieniłam komputer? Nie. Wystarczyło zainstalować aktualizację systemu. Czemu wcześniej na to nie wpadłam? Nie wiem, widocznie nie byłam wystarczająco zdeterminowana, żeby zacząć działać.

Kiedy usłyszałam na instastory, że Eliza organizuje szkolenia z Lightrooma, w pierwszej sekundzie się ucieszyłam i pomyślałam, że szkolenie Fashionelki to coś idealnie dla mnie. Ale po chwili znów pomyślałam, że się nie da. No bo jak? Gdzie Lublin, gdzie Gliwice… 5 godzin drogi.  Z dwójką malutkich dzieci, z czego jedno jest tylko karmione piersią. Nie ma szans. Jak więc znalazłam się jednak na szkoleniu u Elizy? Postanowiłam, że dzieci nie będą moją wymówką. Podzieliłam się swoimi przemyśleniami z Mężem i małymi kroczkami udało się zorganizować ten wyjazd. Tak się fajnie złożyło, że mamy dziadków pośrodku drogi, spędziliśmy z nimi sobotę, na niedziele zostawiliśmy ich z dzieciakami, a sami wyruszyliśmy do Lublina.

Level Up by Fash

Na miejscu wszystko było idealnie zorganizowane i zaaranżowane, łącznie z pogodą. Przez cały tydzień lało, a w niedzielę mieliśmy piękne słońce. Szkolenie odbyło się na świeżym powietrzu, w altance. Eliza zadbała o każdy szczegół. Obok miałyśmy słodki kącik, który wyglądał tak, że szkoda było go ruszać, ale jak już został ruszony, to ciężko było się powstrzymać. Koniecznie muszę odtworzyć ten deser z nasion chia! Na szkoleniu każda z nas miała do obrobienia 3 zdjęcia, kompletnie różne, w różnej jakości, od zdjęcia z telefonu po format raw. Wszystko po to, aby zobaczyć potencjał tego programu. Muszę przyznać, że bardzo szybko załapałam o co w tym chodzi. Coś co wydawało mi się nie do ogarnięcia, okazało się nie takie trudne. Jasne, poznałam tylko mały ułamek tego, co można zrobić z tym programem, ale na początek w zupełności mi to wystarczy. Dla mnie ten program jest dość intuicyjny, ale trzeba mieć wyczucie, bo łatwo można przesadzić z obróbką. Na szkoleniu poznałam dwa triki, które zrewolucjonizowały moje życie i pozwolą mi zaoszczędzić sporo czasu i pracy. To tak jakby liczyć pole koła na piechotę, kiedy możemy skorzystać ze wzoru. I za ten wzór jestem Elizie ogromnie wdzięczna!

Sesja zdjęciowa

Po szkoleniu był czas na zdjęcia. Każda z nas stanęła przed obiektywem, Eliza pstrykała zdjęcia, a swoimi komentarzami wywoływała uśmiech na twarzy modelki. Sceneria do sesji była przepiękna! Motyw szkolenia to styl boho. Tak więc towarzyszyły nam zwiewne tkaniny, łapacze snów, wianki, kwiaty. I chociaż przed obiektywem byłam delikatnie skrępowana, to jestem bardzo zadowolona z efektów.

Czy było warto?

To pytanie usłyszałam już kilkanaście razy, odkąd pokazałam na instastory, że wzięłam udział w szkoleniu. Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi, wszystko zależy od Waszych oczekiwań. Ja uważam, że było warto. Potrzebowałam chwili oderwania się od mojej codzienności i porządnej dawki inspiracji. Poznałam świetne dziewczyny, z Madzią nie mogłyśmy się nagadać, Kasia zrobiła dla nas wianki i łapacze snów, Aga prowadzi firmę ze ślicznymi kostiumami kąpielowymi, a Dominika specjalizuje się w podróżowaniu z dziećmi. Szkoda tylko, że przy tych niekończących się pogaduszkach zapomniałyśmy sobie zrobić wspólne zdjęcie. Czy poznałam jakąś wiedzę tajemną? Nie. Gdybym chciała, mogłabym sama wszystkiego się nauczyć metodą prób i błędów, korzystając z tutoriali czy książek. Ale wiem, że w warunkach domowych jeszcze długo bym się nie zmobilizowała, aby to ogarnąć, a tak mam załatwione jedno z postanowień na ten rok i mogę skupić się na kolejnych, a trochę ich mam. Czy szkolenie było warte swojej ceny? Nie. Dla mnie było trochę za drogie, ale każdy ma prawo wyceniać swój czas i wiedzę tak jak mu pasuje. Patrzę na to całościowo, jak na mini event w stylu boho, z warsztatem, słodkimi przekąskami, sesją zdjęciową i pogaduchami. Czy drugi raz też bym pojechała? Tak! I to jest chyba najlepsza rekomendacja.

 

Autor: Justyna Skowera