JAK TO ŚLUB BEZ ORGANISTY!?
Wyobraźcie sobie małą wioskę, w której jest jeden sklep, gdzie każdy każdego zna i wie o sąsiedzie więcej niż on sam. W tej wiosce jest też jeden organista, od zawsze. Nawet moi rodzice nie pamiętają, kto pełnił tą funkcję wcześniej. Oczywiście ma on monopol w parafii na usługi muzyczne na każdą okazję. Wyobraźcie sobie babcię, ciocie, wujków, rodziców, którzy nigdy nie byli na ślubie bez udziału organów kościelnych. I do tego my, młodzi, niedoświadczeni, co to nic o życiu nie wiedzą wymyślili sobie ślub bez organisty. Kto to widział takie rzeczy…
Ksiądz powiedział, że nie będzie się wtrącał, organista w ogóle nie przyjął do wiadomości, że ślub może być bez niego. Jesteśmy uparci, w końcu to nasz ślub. Rodziców przekonaliśmy, reszta popatrzyła na nas z politowaniem, mrucząc pod nosem, żebyśmy tylko nie żałowali tej decyzji. A my mieliśmy najpiękniejszy ślub na świecie, zresztą podobnie jak wesele.
Zamiast organisty była grupa naszych przyjaciół z gitarą i djembe. Poznaliśmy się w Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia i co roku spotykaliśmy się na obozach wakacyjnych. To właśnie tam zakochałam się w tej muzyce i marzyłam, aby tak właśnie wyglądał mój ślub. Nie było łatwo to zorganizować, ponieważ jesteśmy porozrzucani dosłownie po całej Polsce. Niektórzy ledwo zdąrzyli – taak Sebastian, to o Tobie 🙂 Ale wszystko się udało i było przepięknie. Gdybym uległa presji otoczenia z pewnością bym żałowała. Chociaż najważniejsze w tym dniu i tak było coś innego.
Może to zabrzmi banalnie, ale warto mieć marzenia i realizować je nawet kiedy innym się to nie podoba. Nawet te niewielkie, które pozornie nie mają większego wpływu na nasze życie. To właśnie one, te małe marzenia, jeśli zostaną spełnione dają nam siłę do realizacji tych wielkich marzeń.