TOREBKA CHYLAK – CZY WARTO BYŁO WYDAĆ 800 ZŁ

Torebka Zofii Chylak to było moje małe modowe marzenie. Długo zastanawiałam się nad tym zakupem, analizowałam za i przeciw. Byłam nawet w butiku w Warszawie zobaczyć na żywo kilka modeli i porównać je ze sobą. Wtedy nabrałam pewności, że torebka Chylak kiedyś będzie moja.

Do modelu torebki typu nerka kompletnie nie byłam przekonana. Ale w zeszłym sezonie kupiłam sobie nerkę. Miałam zamiar nosić ją tylko na plac zabaw, ponieważ niewygodnie było mi nosić zwykłą torebkę na ramieniu, kiedy miałam na rękach dzieci albo nosidło i do tego prowadziłam wózek – taka tam matczyna rzeczywistość. A jednak ciężko upchać po kieszeniach telefon, klucze, chusteczki, smoczka itd. Kupiłam więc najprostszą nerkę jaką znalazłam. Mam wrażenie że rok temu te torebki nie były jeszcze tak popularne. Ja swoją znalazłam w Zarze. Szybko okazało się, że torebkę bardzo wygodnie nosi się przy pasku tak jak jest do tego przeznaczona, ale rewelacyjnie sprawdziła się jako torebka przez ramię na krótkim pasku. To była najczęściej noszona przeze mnie torebka. Jeździłam na eventy (miałam ją np. na evencie Allani w Krakowie), na zakupy, na plac zabaw, zabrałam ją na wakacje, nosiłam ją dzień w dzień. Oczywiście tam nie zmieści się dużo, ale najpotrzebniejsze rzeczy typu telefon, klucze, dokumenty, karta płatnicza i chusteczki spokojnie wejdą i to mi wystarczy.

Kiedy już przekonałam się do torebki typu nerka, postanowiłam poszukać czegoś porządniejszego, co posłuży mi przez parę lat. Zdecydowałam się na mini torebkę, brązowy, błyszczący krokodyl marki Zofia Chylak.

ILE?! 800 zł ZA TOREBKĘ?

Tak, wiem że to spora kwota. Torebka dokładnie kosztowała 790 zł plus koszty wysyłki – trochę nie rozumiem, dlaczego przy takiej cenie nie są one po prostu wliczone w produkt. Należę do osób, które stawiają na jakość, nie na ilość. Torebki kupuję rzadko i zawsze są to mocno przemyślane zakupy. Oprócz tej torebki w szafie mam jeszcze dużą klasyczną torebkę Sabriny Pilewicz i małą Michela Korsa, ale zastanawiam się nad jej sprzedażą, bo nie korzystam z niej zbyt często. Kiedy już się na coś zdecyduję, to zazwyczaj przywiązuję się do tej rzeczy, chcę żeby była porządnie wykonana i została ze mną przez kilka lat. Wspomniana wcześniej torebka z Zary jest już tak poprzecierana, że nie nadaje się do użytku. Dlatego też mój wybór padł właśnie na torebkę Zofii Chylak. Początkowo chciałam większą wersję na szerokim pasku, ale kiedy porównałam je sobie na żywo w butiku Chylak, zdecydowałam się jednak na mniejszą wersję.

Jeśli chodzi o dostępność tych torebek to jest jakieś nieporozumienie. W butiku możemy je tylko obejrzeć i zapisać się na listę oczekujących. Kiedy coś pojawia się w sklepie online znika w ciągu kilku minut – dosłownie. Obsługa klienta niestety jest na dość niskim poziomie, co w przypadku marki premium jest moim zdaniem niedopuszczalne, ale jak widać nie przeszkadza to im, aby swoje produkty sprzedawać. Ciężko się dowiedzieć kiedy coś będzie dostępne, powiadomienia na maila nie zawsze przychodzą. Ja ustawiłam sobie powiadomienie na instagramie, ponieważ zawsze kiedy pojawia się jakiś model torebki, jest też informacja o tym na profilu marki. I tak właśnie udało mi się kupić tę torebkę – jak zobaczyłam że pojawiła się ona w wersji brązowej, to nie zastanawiałam się zbyt długo bo tam nie ma się nad czym zastanawiać, tylko kupiłam czym prędzej zanim się wyprzedała.

PAKOWANIE


Wysyłka zrealizowana była bardzo szybko, po dwóch dniach paczka była już u mnie. Torebka przyszła do mnie kartonowym pudełku, w środku była ulotka, następnie była zapakowana białą bibułkę w czarne łatki z naklejką z logo marki, zapakowane bardzo starannie. Do torebki dołączony jest też worek przeciwkurzowy, żeby można było ją bezpiecznie przechowywać w okresie kiedy jej nie używamy. W markach premium często jest to powszechny zwyczaj. Taki worek dostałam też do torebki Sabriny Pilewicz, natomiast u Sabriny to pakowanie, cała ta otoczka związana z przesyłką jest na dużo wyższym poziomie, za podobną cenę dostajemy też środek do pielęgnacji skóry i czekoladki. Jeśli kiedyś jeszcze kupię torebkę od Sabriny to na pewno pokażę Wam jak to wygląda.

Coś czego mi tu brakuje to certyfikat autentyczności. Może się czepiam, ale moim zdaniem marka powinna dodawać go do zakupów.

TOREBKA CHYLAK

Torebka wykonana jest ze sztywnej lakierowanej skóry tłoczonej we wzór skóry krokodyla. Ma bardzo ciekawy kolor, ciemny brąz z nutą czerwieni. Możemy ją nosić jak klasyczną nerkę przy pasku w talii, albo przewieszoną przez ramie – wtedy jest dość krótka, ale mi to jak najbardziej odpowiada. Fakt, że skóra jest sztywna z jednej strony sprawia, że torebka ładnie trzyma formę i elegancko wygląda, z drugiej jednak ogranicza jej pojemność. Możemy ją zapakować, ale nie możemy jej napchać. W środku mamy 3 przegródki, w tym jedną zapinaną na zamek. Torebka ma klapę zapinaną na magnes. Jeśli włożymy do niej za dużo po prostu się otwiera i nie wygląda to dobrze. Natomiast jako mała, podręczna torebka jest dla mnie wystarczająca jeśli chodzi o jej pojemność.

Jest wykonana bardzo solidnie z dbałością o każdy szczegół. Jest to też taki typ skóry po którym nie będzie widać zużycia. Wnętrze torebki to czarna, bawełniana podszewka. Szkoda, że podszewka nie jest w jakimś innym kolorze, albo w jakiś wzór. Moim zdaniem to byłby bardzo ciekawy akcent, a tak jest po prostu “zwykła w środku”.

DETALE

Detale i okucia torebki są w złotym kolorze. Z przodu na klapie mamy ręcznie wybity złoty stempel z numerem serii. Bardzo charakterysteczne dla tych torebek są te troczki również ze złotymi detalami. Do torebki dołączony jest wąski pasek regulowany za pomocą knopików. Możemy też dokupić sobie złoty łańcuszek zamiast paska.

Jestem z tego zakupu bardzo zadowolona myślę że torebka będzie ze mną przez wiele lat, a nawet jeśli mi się kiedyś znudzi to sądzę, że bez problemu ją sprzedam (chociaż kompletnie się na to nie zanosi, bo śmigam z nią codziennie, co możecie zauważyć na moim instagramie). Nie wiem jak będzie za kilka lat, ale w tym momencie używane torebki Chylak potrafią być droższe niż nowe, wynika to z tego, że ich dostępność jest tak bardzo ograniczona.

Ja nie kupuję torebek co sezon. Nie kupuję też torebek typowo w trendach, z frędzlami, w kwiaty czy o jakichś dziwnych formach. Zawsze staram się wybierać modele proste, klasyczne, w kolorze który będzie pasował do wszystkiego. Modele które sprawdzą mi się przez wiele lat i zawsze będą modne. Zdaję sobie sprawę że nie każdy może sobie pozwolić na taki zakup. Ja cieszę się, że sama na nią zapracowałam. Jak powiedział kiedyś Karl Lagerfeld – nie muszę się przed nikim tłumaczyć i to jest mój największy luksus.

Dajcie znać co myślicie o takich drogich zakupach? Gdzie wy kupujecie swoje torebki i czy jesteście typem, który ma w szafie mnóstwo torebek czy raczej minimalistycznie tak jak ja.

Autor: Justyna Skowera