5 POWODÓW ZA KTÓRE LUBIĘ WIEŚ

 

Mieszkam w Krakowie już 7 lat, ale tak naprawdę pochodzę z małej miejscowości w województwie świętokrzyskim. Z czasem coraz bardziej lubię tam wracać. W tym roku udało mi się podczas wakacji spędzić sporo czasu na wsi. Im jestem starsza tym bardziej doceniam chwile spędzone w mojej rodzinnej miejscowości. Dlaczego?

1. Czas tam płynie wolniej

W Krakowie ciągle się gdzieś spieszę, nie mam czasu i ciągle brakuje mi tego 3 dnia weekendu. Na wsi czas płynie wolniej, życie jest spokojniejsze. Nigdzie nie ma korków, więc człowiek się mniej denerwuje, wszędzie zdąży. Ludzie mijani na ulicy wcale nie są anonimowi, prawie wszyscy się znają.

2. Świeże powietrze

Wyjeżdżając na wieś mogę odetchnąć pełną piersią i zapomnieć o krakowskim smogu. W powietrzu czuć zapach skoszonego zboża albo wywożonego na pole obornika. 🙂 Dookoła są lasy, cisza, spokój. Taki krajobraz mnie uspokaja. Od razu czuję się lepiej. Uwielbiam patrzeć na zachodzące słońce. Jest na tyle mały ruch, że mogę jeździć na rolkach środkiem drogi, tak samo na rowerze. Tam też nie boję się skręcać w lewo samochodem. 🙂

 

IMG_4025IMG_2863

3. Świeże owoce i warzywa

Lato i jesień to takie pory roku, które na wsi są najsmaczniejsze. Praktycznie każdy ma swój ogródek, działkę mniejszą lub większą na której rosną owoce i warzywa. Żeby zrobić owsiankę nie wystarczy już tylko zajrzeć do lodówki. Trzeba wyjść z domu i nazrywać owoców. Maliny, truskawki, porzeczki, gruszki, jabłka wtedy smakują najlepiej. Jem je tam po prostu lub przygotowuję deser. Warzywa prosto z pola, pomidory, cukinia, marchewka. To jest też sezon kiedy piję sok z natki pietruszki. Czas spędzony na wsi to totalne obżarstwo.

4. Spotkanie z rodziną

Uwielbiam wracać na wieś, dlatego że zawsze ktoś tam na nas czeka. To jest czas kiedy odwiedzamy rodziców, spędzamy czas z rodzeństwem, ze starymi znajomymi, wiecie tymi z podstawówki. Takie wyjazdy na wieś zawsze są za krótkie, zawsze chciałoby się zostać jeszcze dzień dłużej.

IMG_30205. Marzenek

Oprócz rodziny naszego przyjazdu zawsze wyczekuje piesek. Boję się psów, jak byłam mała ugryzł mnie pies sąsiada i od tamtej pory jestem nieufna w stosunku co do tych zwierzaków. Chciałam mieć psa, którego nie będę się bała, którego będę znała od szczeniaka. I tak rok temu pojawił się Marzenek. To najbardziej wesoły, szalony i niegryzący pies jakiego znam (poza psem mojej siostry). Szczeka tylko na ptaki a listonosza liże po nogach. Czasem trzeba mu parę rzeczy wybaczyć, a to zaniesie klapki do budy, a to przegryzie wąż do podlewania ogródka, ale nie można się na niego długo gniewać.

Mam nadzieję, że we wrześniu uda mi się jeszcze wyrwać na parę dni na wieś!

 

Autor: Justyna Skowera