Mam taką budowę oka, że baza pod cienie to mój niezbędny kosmetyk. Ruchoma powieka jest prawie całkowicie schowana, sytuację pogarsza jeszcze fakt, że jest to opadająca powieka. Bez bazy cienie po godzinie są zrolowane. Dlatego nie wyobrażam sobie bez niej swojego makijażu. Wcześniej używałam bazy Hean oraz Kobo w słoiczku. Były dobre, po kilku godzinach cienie mimo wszystko się zbierały w załamaniach. Na bazę Lumene trafiłam z polecenia
Iwetto.
Baza zamknięta jest w niewielkiej tubce mieszczącej 7ml produktu. Tubka jest naprawdę sprytna, w porównaniu do baz w słoiczku zajmuje o wiele mniej miejsca w kosmetyczce. Dla mnie jest to bardzo ważne, ponieważ muszę ją zabierać wszędzie ze sobą. Tubka zakończona jest precyzyjnym dziubkiem, przez który wyciskamy produkt. Jest bezzapachowa. Ma delikatny kolor, dzięki czemu wyrównuje koloryt skóry, ale nie rzuca się w oczy. Szybko wysycha na powiece, pozostawiając ją zmatowioną.
Jestem bardzo zadowolona z działania tego produktu, to najlepsza baza jaką do tej pory miałam. Używam jej za każdym razem kiedy wykonuję makijaż. Najlepiej sprawdza się, jeśli po nałożeniu jej na powieki,delikatnie ją przypudruję. Aplikacja cieni nie sprawia problemów, cienie nakładają się równomiernie, z łatwością się rozcierają. Wyrównuje koloryt powiek, ale też dopasowuje się do ich naturalnego koloru. Wydobywa kolor z cieni, po nałożeniu na bazę barwy są intensywniejsze. No i najważniejsze – znacznie przedłuża trwałość cieni. Makijaż wytrzymuje ok. 8 godzin ( w moim przypadku to naprawdę sporo), po tym czasie cienie zaczynają się zbierać w zewnętrznym kąciku oka. Dzieję się tak niezależnie od tego czy używam cieni Inglot, Mac czy Urban Decay.