Czar prysł…
Jak ją widziałam to obiecywałam sobie że też kiedyś będę miała, żałowałam że nie kupiłam po cenie promocyjnej, bo regularna była dla mnie trochę za wysoka. W końcu przedwczoraj dostałam ją w prezencie od narzeczonego i czar prysł.
Pewnie nikt nawet się nie spodziewa, ale tak, mowa o palecie NAKED2.
Dlaczego mnie rozczarowała???
Myślałam że będzie taki efekt WOW! A nie było. Cienie bardzo ładne, świetna pigmentacja, kremowa konsystencja, rzeczywiście różnią się od tych z Inglota.
Ale denerwuje mnie że paleta nie stoi ładnie tylko lusterko ją przeważa. Cienie trochę pylą, i brudzą lusterko.
Specjalne dodaję takie zdjęcia żebyście zobaczyły o co mi chodzi.
Być może jest to spowodowane tym, że cienie w palecie w większości nie są przyklejone :/ Latają po palecie jak chcą. Tu macie przykład czarnego cienia. Takich przypadków jest więcej ale nie chciałam pomieszać kolorów.
Na odwrocie jest widoczny klej. To niby nie jest duży problem bo mogę sobie je poprzyklejać. Ale nie po to ktoś płaci prawie 200 zł za paletę żeby w niej cienie przyklejać. Aż się dziwię że żaden się jeszcze nie skruszył, chociaż widać, że niektóre kolory są zabrudzone innymi.
Zniechęciłam się do tej palety.
Gdybym to ja ją kupiła napewno bym ją zwróciła. Jako że jest to prezent zastanawiam się czy ja zwrócić czy po prostu wymienić na nową…:/